Mafia: The City of Lost Heaven to dziejąca się w
trzydziestych latach ubiegłego wieku w tytułowym Lost Heaven wzorowanym
na ówczesnym Chicago opowieść Tommy’ego Angelo – taksówkarza, który
pewnego dnia został przez przypadek wplątany w mafijne porachunki. Kiedy
zaczął palić papierosa w trakcie przerwy w pracy nagle nie wiadomo skąd
przy jego skroni pojawił się pistolet jednego z miejscowych gangsterów,
którym to właśnie przed chwilą w trakcie ucieczki rozbił się samochód.
Cóż biedny Tommy miał robić. Wsiadł do swojej taksówki i zaczął zwiewać –
tak jak kazali bandyci. Po tej akcji myślał, że to już koniec, gdy
dostał plik banknotów – bardzo się mylił! Później rozwożąc pasażerów,
jego samochód został nie co źle potraktowany z kija baseballowego przez
konkurentów Salierego. Gdzie miał uciekać nasz mafiozo – amator?
Oczywiście, że do baru Salierego! A tam już się zajęli tymi cwaniakami. I
tutaj sprawdza się dobrze wszystkim znane polskie przysłowie, które
odnosi się do Tommy’ego: „Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać
jak i one” Tak... Tylko, że nasz taksiarz nie wszedł, tylko wrony same
do niego przyszły. Ale „krakać” trzeba.
Przygoda Tommy’ego Angelo to świetnie
połączonych ze sobą w jedną całość dwadzieścia różniących się od siebie
poziomem trudności i tematyką misji, podzielonych na podrozdziały. Każda
z nich poprzedzona jest perfekcyjnie wyglądającymi filmikami – chwilami
to miałem nawet wrażenie, że siedzę w kinie – naszym bohaterom świetnie
ruszają się usta, dzięki czemu wydaje się nam, że nie ma tutaj żadnego
podłożonego głosu dla naszych gangsterów. Oprócz dźwięku autorzy
świetnie opracowali mimikę twarzy – Tommy’ego podczas mówienia ruszają
się brwi, a kiedy nie mówi potrafi zaskakiwać nas minami. Nasi mafiozi
ubrani są elegancko – jak na tamte czasy przystało. Nie ma tutaj dresów
i zwykłych koszulek, które pamiętamy z Grand Theft Auto – Mafia to
szykowni panowie w garniturach i krawatach.
Otoczenie wygląda wręcz wzorowo. Wszystko jest świetnie wykonane
i nie ma miejsca na jakieś „niedorobione” miejsca. Samochody są takie
jak na tamte czasy przystało. Nie zabraknie tutaj takich bryczek jak na
przykład Ford T (bryczek – na tamte czasy oczywiście – teraz to już
tylko klasyka). W sumie do wyboru mamy sześćdziesiąt pojazdów, ale nie
myślcie sobie, ze wsiądziecie do pierwszej lepszej wybranej fury jak w
GTA 3 wypychając kolesia na światłach z samochodu! Nie! Tutaj musimy się
nauczyć rozbrajać zamki drutem! Otwieranie też trochę trwa więc musimy
uważać czy nie ma w pobliżu panów w niebieskich mundurkach gdyż potrafią
oni nieźle nam naknocić w życiu. Są bardzo uważni, jak prawdziwi, więc
czepiają się nawet „głupiego” przejeżdżania na czerwonym świetle, za
które dostajemy mandat a gdy próbujemy zwiać – zostajemy „ubrani” w
kajdanki.
Niestety dojazdy na akcje nie należą do zbyt ciekawych i moim
zdaniem jest to jedynym minusem tej gry. Ale naprawdę warto jechać, gdyż
same rozróby są świetne. Czujemy przy nich ogromną grywalność i emocje.
Ale początkowi gracze będą musieli się trochę namęczyć, gdyż niektóre
nie należą do najłatwiejszych. Jeżeli już mówimy o akcjach to wypadałoby
powiedzieć co nie co o uzbrojeniu naszego Tommy’ego. A więc do wyboru
mamy: różnego rodzaju pistolety (np. Colt), koktajl Mołotowa, kije
baseballowe, snajperki. Nie mogło również zabraknąć gangsterskiej
legendy – TOMMY GUN! Oczywiście nie możemy użyć wszystkich naraz. Przed
każdą misją dostajemy od pewnego człowieka to co nam będzie potrzebne. W
trakcie całej rozgrywki towarzyszy nam znany z tamtych czasów rodzaj
jazzu.
Przejdźmy teraz do naszego miejsca rozgrywki a mianowicie do
Lost Heaven. Jest to dość duże miasto (około 12 mil kwadratowych). Jak
już wcześniej wspomniałem jest ono wzorowane na Chicago. Żeby nie zgubić
się na tak olbrzymiej powierzchni mamy mapę, którą uruchamiając widzimy
drogę, ale ledwo, więc jeśli chcemy się dokładnie zorientować radzę się
zatrzymać na jakimś poboczu. Gdyż równoczesne patrzenie na plan miasta i
jazda kończy się zazwyczaj kraksą, na którą samochody są szczególnie
uczulone – jak w życiu. Jeśli mocno uderzymy w inny wóz to silnik odmówi
posłuszeństwa i pojedziemy już tak jak kiedyś! Mieszkańcy Lost Heaven
żyją i różnią się od siebie nie tylko ubiorem ale także wyglądem – nie
spotykamy na przykład tłumu bliźniaków – jak to miało miejsce w
produkcji Rockstar Games. Niestety czasami nawet w godzinach szczytu
jest bardzo mało mieszkańców w niektórych miejscach. Nie ma to zbytniego
wpływu na rozgrywkę ale głupie się jedzie na przykład w samo południe
główną ulicą miasta, gdzie na ulicach jest zaledwie kilka osób.
Tekst artykułu pochodzi ze strony www.gery.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz