sobota, 19 listopada 2011

Mafia: The City of Lost Heaven

Mafia: The City of Lost Heaven to dziejąca się w trzydziestych latach ubiegłego wieku w tytułowym Lost Heaven wzorowanym na ówczesnym Chicago opowieść Tommy’ego Angelo – taksówkarza, który pewnego dnia został przez przypadek wplątany w mafijne porachunki. Kiedy zaczął palić papierosa w trakcie przerwy w pracy nagle nie wiadomo skąd przy jego skroni pojawił się pistolet jednego z miejscowych gangsterów, którym to właśnie przed chwilą w trakcie ucieczki rozbił się samochód. Cóż biedny Tommy miał robić. Wsiadł do swojej taksówki i zaczął zwiewać – tak jak kazali bandyci. Po tej akcji myślał, że to już koniec, gdy dostał plik banknotów – bardzo się mylił! Później rozwożąc pasażerów, jego samochód został nie co źle potraktowany z kija baseballowego przez konkurentów Salierego. Gdzie miał uciekać nasz mafiozo – amator? Oczywiście, że do baru Salierego! A tam już się zajęli tymi cwaniakami. I tutaj sprawdza się dobrze wszystkim znane polskie przysłowie, które odnosi się do Tommy’ego: „Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one” Tak... Tylko, że nasz taksiarz nie wszedł, tylko wrony same do niego przyszły. Ale „krakać” trzeba.  

Przygoda Tommy’ego Angelo to świetnie połączonych ze sobą w jedną całość dwadzieścia różniących się od siebie poziomem trudności i tematyką misji, podzielonych na podrozdziały. Każda z nich poprzedzona jest perfekcyjnie wyglądającymi filmikami – chwilami to miałem nawet wrażenie, że siedzę w kinie – naszym bohaterom świetnie ruszają się usta, dzięki czemu wydaje się nam, że nie ma tutaj żadnego podłożonego głosu dla naszych gangsterów. Oprócz dźwięku autorzy świetnie opracowali mimikę twarzy – Tommy’ego podczas mówienia ruszają się brwi, a kiedy nie mówi potrafi zaskakiwać nas minami. Nasi mafiozi ubrani są elegancko – jak na tamte czasy przystało. Nie ma tutaj dresów i zwykłych koszulek, które pamiętamy z Grand Theft Auto – Mafia to szykowni panowie w garniturach i krawatach. 



Otoczenie wygląda wręcz wzorowo. Wszystko jest świetnie wykonane i nie ma miejsca na jakieś „niedorobione” miejsca. Samochody są takie jak na tamte czasy przystało. Nie zabraknie tutaj takich bryczek jak na przykład Ford T (bryczek – na tamte czasy oczywiście – teraz to już tylko klasyka). W sumie do wyboru mamy sześćdziesiąt pojazdów, ale nie myślcie sobie, ze wsiądziecie do pierwszej lepszej wybranej fury jak w GTA 3 wypychając kolesia na światłach z samochodu! Nie! Tutaj musimy się nauczyć rozbrajać zamki drutem! Otwieranie też trochę trwa więc musimy uważać czy nie ma w pobliżu panów w niebieskich mundurkach gdyż potrafią oni nieźle nam naknocić w życiu. Są bardzo uważni, jak prawdziwi, więc czepiają się nawet „głupiego” przejeżdżania na czerwonym świetle, za które dostajemy mandat a gdy próbujemy zwiać – zostajemy „ubrani” w kajdanki.


Niestety dojazdy na akcje nie należą do zbyt ciekawych i moim zdaniem jest to jedynym minusem tej gry. Ale naprawdę warto jechać, gdyż same rozróby są świetne. Czujemy przy nich ogromną grywalność i emocje. Ale początkowi gracze będą musieli się trochę namęczyć, gdyż niektóre nie należą do najłatwiejszych. Jeżeli już mówimy o akcjach to wypadałoby powiedzieć co nie co o uzbrojeniu naszego Tommy’ego. A więc do wyboru mamy: różnego rodzaju pistolety (np. Colt), koktajl Mołotowa, kije baseballowe, snajperki. Nie mogło również zabraknąć gangsterskiej legendy – TOMMY GUN! Oczywiście nie możemy użyć wszystkich naraz. Przed każdą misją dostajemy od pewnego człowieka to co nam będzie potrzebne. W trakcie całej rozgrywki towarzyszy nam znany z tamtych czasów rodzaj jazzu. 



Przejdźmy teraz do naszego miejsca rozgrywki a mianowicie do Lost Heaven. Jest to dość duże miasto (około 12 mil kwadratowych). Jak już wcześniej wspomniałem jest ono wzorowane na Chicago. Żeby nie zgubić się na tak olbrzymiej powierzchni mamy mapę, którą uruchamiając widzimy drogę, ale ledwo, więc jeśli chcemy się dokładnie zorientować radzę się zatrzymać na jakimś poboczu. Gdyż równoczesne patrzenie na plan miasta i jazda kończy się zazwyczaj kraksą, na którą samochody są szczególnie uczulone – jak w życiu. Jeśli mocno uderzymy w inny wóz to silnik odmówi posłuszeństwa i pojedziemy już tak jak kiedyś! Mieszkańcy Lost Heaven żyją i różnią się od siebie nie tylko ubiorem ale także wyglądem – nie spotykamy na przykład tłumu bliźniaków – jak to miało miejsce w produkcji Rockstar Games. Niestety czasami nawet w godzinach szczytu jest bardzo mało mieszkańców w niektórych miejscach. Nie ma to zbytniego wpływu na rozgrywkę ale głupie się jedzie na przykład w samo południe główną ulicą miasta, gdzie na ulicach jest zaledwie kilka osób.
Tekst artykułu pochodzi ze strony www.gery.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz