poniedziałek, 21 listopada 2011

Recenzja Assassin's Creed

Assassin's Creed to bez wątpienia najbardziej oczekiwana, od chwili przesunięcia premiery GTA IV, premiera 2008 roku. Przez różnych ludzi różnie oceniana… niektórzy twierdzą, że jest to najlepsza gra na świecie. Inni wprost przeciwnie.
 W grze wcielasz się w członka asasynów - ugrupowania, którego celem jest zaprowadzenie pokoju w Ziemi Świętej. Jednakże rozgrywka zaczyna się trochę inaczej, niż się tego można było spodziewać… budzisz się w laboratorium, nie wiesz gdzie jesteś, ani kim są ludzie, którzy odpowiadają za twoje aktualne położenie. Tutaj moim zdaniem Ubisoft trochę przesadził z długością filmu wprowadzającego, ale da się to przeżyć. Sterowanie nie należy do najtrudniejszych, ale też nie jest najprostsze, więc dla początkujących tutorial na samym początku gry może się przydać, aczkolwiek weteranów Assassin's Creed może w końcu znużyć - wadą jest, że nie da się go wyłączyć.

Fabuła gry prezentuje się naprawdę świetnie - znajdujemy się na terenie Ziemi Świętej w roku 1191 - czasach krucjat, które miały na celu wyswobodzenie Jerozolimy i innych miast z pod władania Turków Seldżuckich. Altair - dumny zabójca, który uważa, że jest ponad kodeksem wdaje się w otwartą walkę z Robertem de Sable, przez co łamie jedno z przykazań bractwa. Skutkiem tego jest śmierć pierwszego towarzysza i mocne okaleczenie drugiego. W Masyafie za sprawą Al-Mualima bohater traci swoją rangę, cały sprzęt - i co dziwniejsze - umiejętności i kilka segmentów synchronizacji. Takie zabiegi pojawiały się już innych grach, jednakże o ile, np. w Metroid Prime, była szansa posmakować w zaletach mocy bohatera, o tyle w Assassin's Creed nie odczuwa się praktycznie straty ekwipunku i nie ma tej motywacji, aby je odzyskać - w końcu większości nie mieliśmy kiedy użyć.
Droga do odzyskania rangi nie jest łatwa - Altair ma ostatnią szansę odpokutować za swoje grzechy. Musi zabić 9 mężczyzn znajdujących się w trzech wielkich miastach: Akce, Jerozolimie i Damaszku. Są to wpływowi ludzie: kupcy, lekarze, władcy i inni możni - każdy z nich jest dobrze chroniony i uważa na "ostrze w tłumie", dlatego też zanim przystąpimy do eksterminacji należy wykonać kilka zadań w celu zdobycia informacji o naszych ofiarach. I tu Ubisoft w wersjach konsolowych się nie popisał: dał diametralnie mało zadań, co oznaczało, że gra będzie strasznie liniowa. Natomiast w wersji na PC gra została rozszerzona o kilka nowych zadań: wyścig po dachach do informatora, eskorta informatora, eliminacja łuczników, niszczenie stoisk kupców. Jednakże pomimo rozszerzenia o te kilka dodatkowych misji, zdobywanie danych nadal może być dość żmudne, szczególnie pod koniec gry. Oczywiście można nie wykonywać wszystkich, ale gdy w ostatnim bloku pamięci miałem dość duże dziury czułem pewien niedosyt.

Ale pamiętajmy, co jest naszym głównym zadaniem: eliminacja mężczyzn z listy Wielkiego Mistrza. Im więcej wykonasz misji pobocznych, tym więcej będziesz wiedział o celu i tym ciszej będziesz mógł wykonać robotę, wykorzystując nabytą po drodze wiedzę. Są to naprawdę fascynujące momenty, których powodzenie zależy od naszej zręczności i spostrzegawczości. Ważny jest także łut szczęścia. Ale niestety twórcy nie wykorzystali tego w pełni. Nie dostajesz żadnej premii za ciche wykonanie zabójstwa - czasami jest to wręcz niemożliwe, co potrafi mocno zniechęcić. Co może motywować to powyższego działania? Duma? Radość? Chęć zostania prawdziwym ostrzem w tłumie? Przed dostaniem gry tak sądziłem, jednakże jest to za mało, aby podjąć się momentami niemożliwego. W ostateczności podobnym przeżyciem może być ucieczka po dachach miasta do biura asasynów.

Kolejną zaletą gry jest lekkość ruchu. Bieganie po dachach miasta (przeważnie uciekając przed strażnikami) sprawia niewysłowioną wręcz przyjemność. W teorii może się to wydawać proste: wystarczy trzymać kilka przycisków i już Altair sam biegnie wykonując wszelkie akrobację. Nie trzeba się troszczyć o to, że spóźnisz skok, spadniesz z wysokiego budynku czy wylądujesz z impetem w ścianie. Ale nie znaczy to, że jest to takie proste. Asasyna jest wysportowany, potrafi się chwycić praktycznie każdej krawędzi, wykonać niemożliwy skok, jednakże to my musimy go w to miejsce zaprowadzić. W czasie szybkiego biegu musimy zwracać uwagę na każdy szczegół, który może pomóc nam uciec przed goniącą strażą. Licząc czas potrzebny do znalezienia właściwego miejsca, kalkulację, czy uda nam się przedostać tą drogą, zostaje bardzo mało czasu na wykonanie manewru. Oczywiście bezpieczniej jest rozglądać się za też za inną drogą ucieczki, gdyż goniący nas ludzie są dość dobrymi strzelcami i bardzo łatwo mogą nas zrzucić ze ściany, na którą się wspinamy.
Przejdźmy do kolejnej rzeczy: walka. Ta w grze jest naprawdę efektywna. Do użycia mamy długi i krótki miecz, ostrze skrytobójcy i sztylety do rzucania. Altair w otwartym pojedynku jest tak samo sprawny, jak podczas ucieczek - potrafi bardzo dobrze blokować, wyprowadzać ciosy, oraz rzucać sztyletami. Jednakże co z tego, jeśli tych zdolności praktycznie się nie używa - do szczęścia wystarczy krótkie ostrze i jeden cios: kontratak. Polega on na wyprowadzeniu zabójczego ataku w momencie, gdy przeciwnik jest odsłonięty atakiem - przeważnie kończy się to efektowną śmiercią przeciwnika. Jest to praktycznie niezbędny ruch w późniejszych etapach gry, gdy stajemy twarzą w twarz z większą ilością lepiej wyszkolonych żołnierzy. Niestety, pojedynki nie zostały dopracowane - bez kontrataku są one prawie niemożliwe do wygrania, a z kontratakiem większość walki spędzimy wyczekując na atak strażnika.

Następnym poruszanym przeze mnie tematem jest oprawa graficzna. O ile można powiedzieć, że Ubisoft nie przyłożył się do niektórych rzeczy, o tyle grafika stoi na mistrzowskim poziomie. Świat gry po prostu zniewala swoim wyglądem. Świetnie dopracowane szczegóły (które jednak w wyższych rozdzielczościach wersji PC nie uniknęły drobnych błędów) - aż chce się stanąć na chwilę i oglądnąć spłoszone ptaki, czy krzątających się w wąskich uliczkach ludziach. W czasie mojej pierwszej podróży z Masyafu do miasta musiałem kilka razy przystanąć, aby oglądnąć otaczający mnie krajobraz. Tu pozwolę sobie ponarzekać o trochę innej rzeczy: na terenie Królestwa, który wygląda oszałamiająco, umieszczono za mało zadań, a możliwość natychmiastowego przeniesienia się do dowolnej lokacji sprawiły, że nie będzie dużo szans, aby pooglądać ten wspaniały obszar.

Wspomniałem już o przemieszaniu się po (albo nad) miastem i walce, warto jednak dokładniej przybliżyć mechanikę wydawanych Altairowi poleceń. Gra korzysta z tzw. "systemu lalkarza", który polega na tym, że czterem częściom ciała asasyna - głowie, ręce uzbrojonej, ręce wolnej i nogom - przypisano klawisze, które aktywują czynności z nimi związane. I tak na przykład po naciśnięciu (domyślnego) klawisza E, bohater stanie w miejscu i zacznie się rozglądać po okolicy, a dzięki wzrokowi orła może poznać bliżej otaczających go ludzi, gdyż zaczną się lekko świecić na jeden z kolorów - biały, żółty, czerwony, niebieski. Ważne jest także, aby zwykle być anonimowy - należy więc uważać na innych ludzi (delikatnie się przepychać naciskając (domyślny) klawisz Shift), nie biegać bez potrzeby (ludzie zaczynają się zastanawiać, czy czasem nie uciekasz przed strażą), ani nie wspinać się po murach - od tego jest drabina. Dlatego niektóre przyciski, umożliwiające spokojne przejście przez miasto, w połączeniu z klawiszem wzmożonej aktywności dadzą zupełnie inny efekt - szybki sprint albo brutalne rozpychanie gapiów łokciami. Jest to naprawdę dopracowany element, jednak z początku może być dość trudny do opanowania.


Ale gra nie posiada samych plusów - ma też dość spore minusy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kamera. Na szczęście przez dłuższy okres gry jest całkiem dobrze, ale miałem już momenty, że w czasie walki schowała mi się za krzaki, przez co miałem dość spore problemy. Innym problemem był moment walki z Robertem - kamera jak na złość, zamiast pokazać mi widok zza pleców bohatera, pokazywała coś na kształt widoku z oczu templariusza - tak więc ja nie widziałem przeciwnika i nie mogłem zmienić widoku. Napotkałem także kiepskie rozwiązanie Ubisoft - gdy żołnierz stchórzy kamera leci cały czas za nim, a Altair też jest zwrócony w jego stronę i nie da się ani jednej rzeczy obrócić. Oczywiście na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle - w końcu dają nam możliwość gonienia uciekiniera, ale dziwnym trafem pojawił się kolejny patrol, z którym nie mogłem stanąć do walki, po ciągle byłem zwrócony w stronę uciekającego żołnierza. 
PLUSY:
- oprawa graficzna
- ścieżka dźwiękowa
- swoboda ruchów
- fabuła
- klimat

MINUSY:
- dziwne zakończenie
- powtarzalność zadań
- drobne techniczne niedociągnięcia
 Artykuł pochodzi ze strony www.zakon-ac.info.

1 komentarz: